Tapety są w rozmiarze uniwersalnym, powinny pasować na pulpit każdego telefonu. Zachęcam do pobrania i udostępniania. Wystarczy kliknąć w poniższy link i zapisać obraz na swoim telefonie.
Nie często zdarza mi się sięgać po pianki do golenia. Zwykle zastępuje je szamponami, czy żelami, które się nie sprawdzają. Po użyciu tej pianki zrozumiałam różnicę ;)
10/10/2013 Brak podrażnień. Balea
Nie często sięgam po pianki, bo zwykle mam inne produkty, które staram się zużywać w tym celu. Balea dostałam od kochanej Klaudii. I już po pierwszym użyciu zrozumiałam w czym tkwi różnica. Pianka Balea jest przyjemnie gęsta, puszysta i mięciutka. Z łatwością się nakłada. Momentalnie zmiękcza włoski, dzięki czemu golenie po pierwsze- przebiega szybciej i sprawniej, po drugie- idzie gładko. Zero podrażnień, zero krostek, zaczerwienień i suchości. Skóra po umyciu jest miękka i gładka. Efekt ten wyjątkowo mnie zaskoczył. Zwykle po goleniu maszynką i używaniu tego co akurat pod ręką moja skóra nie wygląda najlepiej. Często piecze, jest sucha i swędząca. A tu - nic!
Całość zabiegu umila unoszący się cudowny zapach arbuza (nie czuję kokosa). Arbuz jest dokładnie taki jak ten świeży. Wąchałam piankę wielokrotnie, pokazywałam innym, bo sama nie wierzyłam, że to prawda! Ale to prawda, zapach tej pianki to autentyczny arbuz, a nie znana imitacja jego zapachu. Coś niesamowitego! Wbrew pozorom i temu co mi się wydawało, pianka jest naprawdę wydajna, a wcale jej nie żałowałam. Teraz ubolewam jedynie nad tym, że będzie ciężko mi zdobyć jej kolejne opakowanie! ;) Rewelacja, polecam!
Maseczka oczyszczająca doskonale sprawdzi się przy codziennym oczyszczaniu skóry. Została wzbogacona w cynk oraz wyciąg z oczaru wirginijskiego, które w połączeniu z szałwią perfekcyjnie oczyszczają skórę i regulują wydzielanie sebum.
Maseczka oczyszczająca bazuje na glince Luvos. Doskonale sprawdzi się przy codziennym oczyszczaniu skóry. Została wzbogacona w cynk oraz wyciąg z oczaru wirginijskiego, które w połączeniu z szałwią perfekcyjnie oczyszczają skórę, regulują wydzielanie sebum i wygładzają powierzchnię skóry. Zawarty w maseczce organiczny olejek z pestek moreli zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia oraz poprawia jej elastyczność. Systematyczne stosowanie maseczki poprawia wygląd skóry, dodaje jej blasku oraz widocznie wygładza.
Czym jest glinka Luvos®?
Glinka Luvos® to w 100% naturalny less, będący unikalną mieszanką minerałów i pierwiastków śladowych. Te pokłady lessowe mają swoje źródło w okresie zlodowaceń plejstoceńskich. Zostały utworzone w wyniku procesów eolicznych na terenie Skandynawii i Niemiec. Less, na bazie, którego produkowane są kosmetyki z glinką Luvos®, jest pylastą skałą osadową. Poprzez suszenie w wysokiej temperaturze (130°C) oczyszcza się go z bakterii, a następnie sprowadza do postaci drobnoziarnistego proszku – cząsteczki o wielkości jednej tysięcznej milimetra. Powstały w ten sposób proszek mineralny – glinka, jest produktem czysto naturalnym, bez chemicznych lub innych dodatków.
Myślę, że nie tylko dla mnie glinka Luvos była zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że jest tak... wyjątkowa ;) Jednak to nie opis producenta, a faktyczne działanie ma tutaj znaczenie. Glinka Luvos ma bardzo delikatny, praktycznie niewyczulany ale przyjemny zapach (nie taki typowo glinkowy, ziemisty). Jednak już jej konsystencja jest gładka, kremowa, po prostu glinkowa - świetnie się nakłada. Na buzi delikatnie zastyga, nie tworząc skorupy (jak zawsze zaznaczam, że należy unikać całkowitego zastygania maseczek na bazie glinki).
Zmywa się opornie - jak na glinkę przystało. Jednak jej działanie, mogę ocenić jedynie pozytywnie. Maseczka oczyszcza i odświeża skórę. Wyrównuje koloryt. Po zmyciu skóra nie jest przesuszona, ani podrażniona. Pory są zwężone, cera promienna i gładka. Mnie ten efekt, nawet jeśli krótkotrwały bardzo odpowiada.
Najlepsze aplikacje ciążowe przetestowane przez przyszłą mamę- pomogły mi śledzić postępy ciąży, rozwój dziecka, a czasem nawet uspokoić nerwy.
Hi Mommy!
Zdecydowanie moja ulubiona aplikacja. Różni się od tych najpopularniejszych, w których znajdziemy informację o tygodniach i rozwoju maluszka. Tutaj każdego dnia, przez 40 tygodni ciąży, otrzymacie nową, krótką informację. O ciąży, o maluszku... To taka miła niespodzianka każdego dnia. Co ciekawe, nie można nic podejrzeć w przód, więc musisz czekać z niecierpliwością na kolejny dzień :D
Tydzień 26 dzień 5 Twoja macica jest wielkości dyni! Tydzień 28 dzień 7 Zostało jeszcze około 11 tygodni. Czas zacząć powoli odliczanie. Gotowa na zmianę życia na lepsze? Nie mogę się doczekać kiedy się zobaczymy!
Dzięki przyjaznej szacie graficznej, aplikacja nie jest nudna. Krótkie wiadomości bywają niekiedy bardzo rozczulające jak np. w 33 tygodniu, dowiadujemy się że maluszek jest już bardzo duży i mu ciasno.
Aplikacja jest bezpłatna, dostępna w Google Play oraz App Store.
Moja ciąża - eDziecko.pl
"Aplikacja „Moja ciąża” przeprowadzi Cię przez niezwykły czas ciąży: od pierwszych dni aż do porodu. Tydzień po tygodniu, we wszystkich trzech trymestrach możesz na nią liczyć. Zawiera praktyczne porady ciążowe, filmy, zdjęcia i funkcje pomagające na bieżąco obserwować rozwój Twojego dziecka. Dowiesz się o czym świadczą sygnały wysyłane przez Twój organizm w trakcie ciąży. Przyjemny interfejs sprawi, że korzystanie z aplikacji będzie naprawdę łatwe i przyjemne.
Dzięki tej aplikacji jestem na bieżąco z tygodniami ciąży i rozwojem mojego dziecka. Szczególnie na początku ciąży była mi bardzo pomocna. Zawiera nie tylko informacje o rozwoju dziecka, ale także o zmianach w organizmie mamy. A ponadto przypomina o badaniach, które należy wykonać. Aplikacja wyposażona jest w opis i ostrzeżenia np. o anemii, które pojawiają się w odpowiednich tygodniach lub dniach. Dodatkowo ma przyjemną szatę graficzną, wyposażona jest w wiele ciekawych funkcji tj. kalkulator wagi, organizer, imiennik.
Baby App
Kalendarz ciąży. W kalendarzu ciąży znajdziesz praktyczne porady na każdy tydzień ciąży, informacje, co dzieje się z Tobą i Twoim maleństwem. Z aplikacją nie zapomnisz o obowiązkowych i nieobowiązkowych badaniach. Na każdy tydzień ciąży przygotowaliśmy dla Ciebie specjalną poradę, która przygotuje Cię do porodu już od pierwszych tygodni.
To kolejny kalendarz ciąży, do którego zaglądałam przez okres ciąży. Podoba mi się jej prosty interfejs. Poza tym, to aplikacja, która zawiera to samo co poprzednia aplikacja. Informacje o rozwoju dziecka, zmianach w organizmie mamy oraz porady i wskazówki dotyczące m.in badań. Przypomina o niezbędnych badaniach, pomaga kontrolować wagę, odlicza dni do porodu. Aplikacja została także wyposażona w słowniczek terminów ciążowo-porodowych, dzięki czemu możemy poznać najważniejsze pojęcia związane z ciążą i macierzyństwem.
Kicks Count / Baby Kicks Monitor
Kolejne dwie aplikacje przydały mi się w ostatnich tygodniach ciąży. Nie miałam cierpliwości do rozpisywania i liczenia kreseczek na kartce, więc ruchy liczyłam z pomocą aplikacji. Jedno kliknięcie- jeden ruch. Pod ręką statystyki, godziny i wszystko co niezbędne. Używałam obu, obie uważam za bardzo podobne i równie dobre. Ostatecznie całą historię zapisaną mam w aplikacji Baby Kicks.
Lil Pics
Lil Pics to aplikacja służąca obróbce ciążowych zdjęć, nie tylko tych z brzuszkiem. W sklepie App Store jest ich mnóstwo, ale ja korzystałam jedynie z tej. Była dla mnie najbardziej intuicyjna, najszybsza, najprostsza a jednocześnie zawiera to co było mi niezbędne. Proste elementy, duży wybór czcionek, kolorów i filtrów. Mnóstwo darmowych naklejek, które w innych aplikacjach były płatne.
Świetnie sprawdzi się również już po narodzinach dzidziusia, więc nie zamierzam jej szybko usunąć ;)
Aplikacja jest darmowa, dostępna w App Store. Dodatkowe naklejki można dokupić.
Specjalnie na Waszą prośbę udostępniam ten uroczy, wiosenny kalendarz gotowy do wydruku w formacie A4. Wystarczy pobrać! Przeznaczony jest do użytku własnego.
➤ Plik jest do pobrania tylko do użytku prywatnego, ➤ nie wyrażam zgody na modyfikowanie grafik, wykorzystywanie ich w celach komercyjnych, sprzedawanie oraz rozpowszechnianie bez mojej wiedzy i zgody.
Projekt jest gotowy do pobrania. Wystarczy wybrać wzór i zapisać plik.
➤ Grafiki przygotowane są w wysokiej jakości do druku ➤ strona kalendarza ma rozmiar A4 ➤ Można je drukować na domowej drukarce ➤ Plik zapisany jest w formacie PDF
Jestem świecowym maniakiem... Lubię jak w domu pachnie, nawet jeśli codziennie czymś innym. Rzadko zdarza mi się sięgać po typowo "marketowe"świece, ale skoro znalazła się w moim domu i taka to postanowiłam dać jej szansę.
Nasze początki były trudne. Świeca przed odpaleniem pachniała cudnie. Świeżo, lekko, wiosennie. To taki typ zapachu, który mógłby palić się w domu bez przerwy. Bez obaw o ból głowy, mdłości, czy różne gusta domowników. To zapach, który każdy lubi, a przynajmniej toleruje. Niestety po pierwszym odpaleniu czar prysł, a zapachu nie uświadczyłam żadnego. Tak było też następnego dnia i kolejnego. I tak odpalałam ją co dzień, jak znicz, który po prostu wygląda zamiast pachnieć. Świeca ta miała ogromny plus- świetnie się paliła, nie tunelowała, nie dymiła i paliła bez najmniejszych problemów. W jej przypadku duże znaczenie ma rozmiar, bo jest wielkości, powiedzmy szklanki. Aż w końcu któregoś dnia się skończyła. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że czegoś mi brakuje. Wyobraźcie sobie, że poczułam tą świecę w momencie kiedy jej już nie było! Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, a zapachów wypaliłam już wiele... Nagle zabrakło mi w powietrzu tej lekkości i świeżości, której nie zauważałam kiedy codziennie się paliła. Nie była killerem ale była naprawdę niezła. Niby obecna, a ukryta gdzieś w tle... Co najważniejsze nie było w niej chemii, sztuczności i zapachu parafiny.
Już po raz dziewiąty prezentuję marki, polskie marki, którym design opakowań, czy też samych produktów, nie jest obojętny. To wyjątkowe produkty, w wyjątkowej oprawie!
Cherry Soap
Cherry Soap to cudne, kolorowe mydełka, na widok, których zaczynają pracować moje ślinianki, a ja robię się głodna! Te mydełka wyglądają niezwykle apetycznie. Jak widać nie potrzeba wiele, by tak cudownie zaprezentować z pozoru zwykłe mydełka! No ale spójrzcie jak wygląda ta kostka arbuzowego mydełka. Ja jestem zachwycona.
Cherry Soap to przede wszystkim niespotykana jakość produktów. Poszukując doskonałych produktów kosmetycznych doszliśmy do wniosku, że najlepiej zrobić je samemu. Rynek kosmetyczny pełen jest różnych mikstur chemicznych, niekoniecznie dobrych dla naszej skóry. Cherry Soap narodziło się jako koncept marki już w 2015 roku, jednak pracowaliśmy długo, aby dopracować receptury i przygotować się do otwarcia biznesu. W 2017 roku założyliśmy EGN Sp. z o.o., która jest właścicielem marki Cherry Soap. Marka Cherry Soap została oficjalnie zarejestrowana jako znak towarowy i rozpoczęliśmy produkcję.
http://www.cherry-shop.pl/strona/o-nas
https://www.facebook.com/cherrysoap.handmade/
Chic Chiq
Bardzo cieszy mnie fakt, że miałam już okazję poznać maseczki Chic Chiq. Przy najbliższej okazji z pewnością ponowię zakupy. O ile miałam maseczki w miniaturowej formie w saszetkach (typu BodyBoom), tak te drewniane pojemniczki zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Kosztują swoje, ale prezentują się wyjątkowo. To drewno, minimalizm- klasa sama w sobie!
W przypadku tej marki przemawia do mnie również kierunek - inspiracja Ajurwedą.
CHIC CHIQ jest osobistą podróżą, zapoczątkowaąj w 2011 roku, która dała rezultat w powstaniu linii kosmetyków inspirowanych Ajurwedą. Podczas zagłębiania się w ogrom zagadnień, zrozumieliśmy, że podczas gdy Ajurweda i jej filozofia ma naprawdę bardzo dużo do zaoferowania, jej rozwiązania nie zawsze są łatwo dostępne dla wszystkich, wymagają konkretnych składników i cierpliwości podczas wykonywania własnych, domowych receptur.
Produkty CHIC CHIQ podążają trzema podstawowymi zasadami Ajurwedyjskiej pielęgnacji urody: oczyszczanie, odżywianie i nawilżanie. Do produkcji używamy naturalnych składników pochodzących z całego świata. Czy to biała kurkuma zbierana w Indyjskich Himalajach, delikatne płatki róż z Bułgarskich pól, czy też odżywcze algi z mórz i oceanów
Soap Szop
Soap Szop to manufaktura tajemniczych mydeł. A w asortymencie znajdziecie m.in. Krasnoludzkie, czyli mydło i do twarzy i do d... O czym mówię? Może wyjaśni to już sam producent..."Prawdziwe mydło, dla prawdziwych Krasnoludów!. Podobno troje, to już tłok. Są także mężczyźni, do których trójkąty dobre są tylko w jednym przypadku i absolutnie nie jest to szafka z kosmetykami w łazience. Dla nich właśnie powstało mydło do wszystkiego: i do twarzy i do d… stopy."
A teraz spójrzcie na kolejne, złote mydło - Sex & Splendor - bądź bajeczna! bądź synonimem seksu! Carycą własnej łazienki!
Co tu dużo mówić Soap Szop to już nie tylko pięknie zapakowane i pięknie wyglądające mydła. To również pomysł, aby w oryginalny sposób sprzedać swój produkt łącząc pasję i hobby. Pasję do kosmetyków, natury, ekologii i... fantastyki!
Co to takiego ten Soap Szop?
Misja Soap Szopa (tak, Szopa, takiego z puchatym ogonem) jest bardzo prosta: Dbaj o siebie, dbając o innych. Z uśmiechem Z dystansem do życia. I do siebie. I do świata. Nie spiesząc się. I najlepiej jeszcze z ciastkiem, bo z ciastkiem zawsze lepiej. Slow.
Hygge.
Dobre kosmetyki nie muszą powstawać w wielkich, sterylnych laboratoriach, w jakichś niedostępnych śmiertelnikom miejscach, nie muszą być tworzone z przedziwnej chemii, czy z półproduktów, których pochodzenie, jest – delikatnie mówiąc – mocno niefajne. Mogą za to, jak się okazuje, powstawać w starym, rodzinnym warsztacie, który wyremontowany własnymi rękami zamienia się w piękną, higieniczną pracownię spełniającą wszelkie europejskie [i osobiste] wymogi. (...)
Dodajcie jeszcze do tego potężną dawkę pasji do rzemieślniczej roboty i umiłowanie fantastyki wszelkiego typu. I śmiechu dużo. Bardzo. Bo przecież dbanie o siebie to przede wszystkim zabawa! Dlatego też nasze produkty są nie lada rarytasem dla wszystkich tych, którzy potrafią i lubią się śmiać oraz dla wszelkiej geek’owej braci.
I tak z połączenia naszych mocy: zamiłowania do ekologii, troski o losy żywych istot i z potężnej dawki żartów, powstał Soap Szop!
Sape
Såpe to kolejna polska marka tworzona z pasją przez dwie odmienne osobowości, które zjednoczone we wspólnym celu, postanowiły tworzyć kosmetyki z natury. W asortymencie oprócz mydeł możemy znaleźć musy do ciała, peelingi, czy balsamy.
Wyjątkowe logo od razu przyciągnęło moją uwagę. Trudno tutaj jednoznacznie określić co producent miał na myśli, ale z pewnością widzę w nim tajemnicze połączenia być może naturalnych składników. Bardzo ciekawy pomysł, dający możliwość wielu interpretacji! Sama nazwa marki to po prostu z języka norweskiego- mydło. A opakowania łączą praktyczną użyteczność, piękno i prostotę. Ciemne szkło, białe etykiety, czarna czcionka. Elegancko i naturalnie. Mnie ujmuje za każdym razem w jak prosty wydawałoby się sposób można tak przykuć uwagę.
Såpe marka tworzona z pasją. Dwie osobowości, odmienne charaktery, różne zainteresowania, zjednoczone we wspólnym celu, by tworzyć kosmetyki z natury
Karolina - fizyk medyczny, pedantka z nerwicą natręctw :D, wyznająca zasadę: "Nawet najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa". Spotkasz ją zawsze z kalendarzem w ręku. Miłośniczka podróży i zwierząt futerkowych. Podczas studiów zdobyła między innymi wiedzę, która uświadomiła jej wpływ środowiska i czynników patogennych na ludzki organizm. Paulina - architekt krajobrazu, majsterkowicz, roztacza wśród siebie nieład artystyczny. Nie planuje - po prostu działa. Konsekwentna, uparta, skłonna do kompromisów, kreatywna, wielozadaniowa, odnajdująca piękno w prostocie, miłośniczka roślin. Studia pozwoliły jej ukształtować poczucie estetyki oraz poszerzyć wiedzę między innymi na temat właściwości roślin.
http://www.sape.com.pl
La Le
La Le to polska niszowa marka wegańskich kosmetyków naturalnych - o nieskomplikowanych składach i przepięknych zapachach. Marka prężnie się rozwija, podążając za nowymi potrzebami i oczekiwaniami konsumentów. Bazą tych kosmetyków są zioła, maceraty, a naturalne oleje roślinne i eteryczne. Ideą La Le jest powrót do natury i korzeni. Kosmetyki naturalne La Le są wykonywane w krakowskiej manufakturze - ręcznie, z pasją, miłością i zaanagażowaniem. Oferta marki jest ogromna - balsamy do ust, dezodoranty, pasty do zębów, kremy i wiele wiele innych.
A to wszystko ukryte jest w bardzo prostej biało-czarnej szacie graficznej. Nie znajdziemy tu ferii barw, wyjątkowych czcionek, a i samo logo marki jest bardzo proste. Takie działanie jest albo celowe, albo przypadkowe. Prosta forma jest albo ciekawa, albo nudna. A może po prostu zwraca uwagę na wyjątkowe wnętrze?
A może to sposób prezentacji tych kosmetyków odwala całą robotę? Mimo, że trudno doszukiwać się wyjątkowości w białych etykietach z czarnymi napisami, to mnie się ten kierunek podoba. Nie czuję się przekupiona opakowaniem, a może zaciekawiona?
La-Le oferuje naturalne, ekologiczne kosmetyki i chemię domową, a wszystko,stworzone ręcznie w krótkich seriach. Receptury oparte są na naturalnych olejach roślinnych i ziołach. Przyjazne dla vegan i wegetarian.
Czy można powiedzieć, że współczesny świat - bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - należy do kobiet? My uważamy, że jak najbardziej! Dlatego przewrotnie parafrazujemy tytuł kultowego przeboju Jamesa Browna i w najbardziej kobiecym miesiącu roku zapraszamy Cię do Świata Kobiet! Świata pełnego miłości, piękna i namiętności, ale także świata, w którym możemy się realizować, mierzyć wysoko i osiągać wyznaczone cele. It's a Girls, Girls, Girls World!
GO CRANBERRY - OLEJEK DO DEMAKIJAŻU TWARZY I OCZU
Nie był to produkt dla wszystkich subskrybentek i szkoda. Bo gdybym nie znalazła go w swoim pudełku pewnie byłabym mocno zawiedziona. Uważam, że to najmocniejszy punkt tej edycji. Po pierwsze nie znam marki GoCranberry, a po drugie jestem niesamowicie ciekawa działania. Olejek do demakijażu w starciu z moją suchą skórą to musi być miłość.
FEEL FREE - KREM POD OCZY BIO
Bardzo ciekawi mnie marka Feel Free bo wcześniej nawet o niej nie słyszałam. Bardzo podoba mi się skład! W końcu to aż 99% składników pochodzenia naturalnego. Szkoda tylko, że to krem pod oczy. Mam poważny problem z ich zużywaniem. Jestem w tym wyjątkowo niesystematyczna. Aż się boję, że go zmarnuję! Mimo wszystko, super, że ten kosmetyk znalazł się w pudełku!
NOVEX- MASKA NAWILŻAJĄCA WŁOSY
Podobnie jak kremy pod oczy, równie opornie zużywam maski do włosów, tyle że ich mam po prostu za duże zapasy w łazience. ;) Maska swoim opakowaniem przypomina mi opakowania gum do żucia. Fajnie i ciekawie. Może nie jest to kosmetyk najwyższych lotów, ale pachnie ekstra! A ja z pewnością go przetestuję.
KONTIGO-PILNIK
Pilnik... hmmm... No fajnie, przyda się. Pewnie nawet go zużyję. Niby zwykły, papierowy, no ale 6 warstwowy. Opakowanie jakby do torebki. No fajnie, ale szału nie ma.
BIELENDA- SZTYFT NA ODROSTY
Co do sztyftu już dotarły do mnie pierwsze recenzje... O ile w pudełku znalazł się kolor dopasowany do koloru włosów może i fajnie, ale co jeśli siwych włosów i odrostów brak? To taki trochę kontrowersyjny i ryzykowny produkt, bo przecież wiadomo, że nie każdemu się przyda. O ile sama jestem ciekawa działania, o tyle wiem, że takie produkty nie powinny znajdować się w pudełkach z prostego powodu - nie każdy może je zużyć.
DELIA- PODKŁAD MATUJĄCY
Z podkładami również bywa różnie, głównie w kwestii koloru. Mnie trafił się najjaśniejszy, choć mam ciemną karnację. Sprawdzę, bo wcale nie wydaje się być tak jasny, jednak pozostaje pewne, ale...
EFEKTIMA - CHUSTECZKA BRĄZUJĄCA
Podsumowując... Uważam pudełko za udane, bo olejku GoCranberry jestem niesamowicie ciekawa, a i krem pod oczy wygląda rewelacyjnie. Trochę nie podoba mi się obecność sztyftu na odrosty i pilniczka, ale pilniczek przynajmniej każdy zużyje.
Cukrowy scrub Dermacol o zapachu winogron, pachnie tak, że niejednokrotnie miałam ochotę wziąć łyżeczkę i zacząć go jeść...
⸺⸺ SŁOWO OD PRODUCENTA ⸺⸺
Scrub do ciała. Perfekcyjnie oczyszcza i dokładnie peelinguje skórę, jednocześnie sprawiając, że staje się jedwabiście gładka, nawilżona i miękka w dotyku. Olej z nasion winogron wspomaga regenerację skóry, a także spowalnia jej procesy starzenia. Formuła została wzbogacona również o drobinki cukru, które redukują cellulit i rozstępy. Zapach winogron i limonki odpręży ciało oraz ukoi zmysły po ciężkim dniu.
⸺⸺ JAK UŻYWAĆ? ⸺⸺
Nałożyć preparat na powierzchnię skóry i wykonać 10 minutowy masaż. Resztki preparatu należy zmyć pod prysznicem lub za pomocą mokrych kompresów zabiegowych. Zaleca się stosowanie raz w tygodniu.
Z marką Dermacol jeszcze nie dawno nie miałam nic wspólnego. Aż do pewnego spotkania... Od tamtej pory każdy produkt, który przetestowałam bardzo pozytywnie mnie zaskakuje. Poza genialnymi podkładami kryjącymi, długotrwałymi pomadkami i naprawdę wysokiej jakości kosmetykami kolorowymi ten peeling to pierwszy produkt pielęgnacyjny, który przetestowałam.
Peeling o którym mowa, to peeling na bazie cukru. (nie pozostawia tłustej warstwy na skórze) Ma średniej wielkości drobinki, które w połączeniu ze skórą świetnie masują, oczyszczają i usuwają martwy naskórek. Podczas tego pienią się i powoli rozpuszczają, Pozwala to na dokładny masaż całego ciała. To jednocześnie pierwszy peeling, który w połączeniu z wilgotna skórą pieni się, sprawiając, że użycie żelu pod prysznic jest już w zasadzie zbędne. Po użyciu tego peelingu skóra jest wystarczająco oczyszczona i pachnąca. No właśnie... Pachnąca cudownie słodkimi winogronami, jeszcze długi czas po opuszczeniu prysznica.
Bardzo polubiłam ten peeling, bo jego konsystencja jest dla mnie idealna, drobinki są odpowiedniej wielkości. Nie są ani za małe, ani za duże. Oczyszczają skórę, nie podrażniając jej. A przy tym drobinki cukru cudownie się pienią i obłędnie pachną.
Opakowanie nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest zwyczajne, ale przynajmniej praktyczne.
Gdybam, że mała popularność tych peelingów to kwestia składu, który nie ukrywając, mógłby być choć o połowę krótszy...
Market Blossoms to jeden z tych zapachów, który oprócz kuszących nut zapachowych zwraca na siebie uwagę przepiękną wiosenną etykietą i pastelowym różowym kolorem. Chętnie przygarnęłabym duży słój już dla samego wyglądu ;) Ale etykieta to nie wszystko. Na sucho zapach bardzo mnie zauroczył. Delikatnie słodki, kobiecy i zwiewny. Taki zapach, który chciałoby się palić bez przerwy. Od razu mam przed oczami letni ogród, kwitnące drzewa, kwiaty i słońce na niebieskim niebie. Coś niesamowitego! Dla mnie w pierwszej chwili to coś na poziomie Pink Sands i Lake Sunset, w bardziej kwiatowej odsłonie. To też bardziej złożony, bardziej wyjątkowy aromat co widać już po samym składzie. Pełno w nim najróżniejszych nut. Od tych typowo kwiatowych i świeżych po słodkie, owocowe.
Po odpaleniu samplera niestety czar zapachu prysł. Długi czas nie czułam w powietrzu nic... Naprawdę byłam wręcz pewna, że będzie miłość a tu... znicz. Całe szczęście po kilku godzinach topienia zapach się rozkręcił. Na tyle, że czułam w nim tą lekkość kwiatów i ciepło letniego słońca. Dla mnie to taki "różowy" zapach, bardzo dziewczęcy, radosny, może nieco perfumeryjny. Ale z jego mocą jest średnio. A to co czułam na sucho nie było już tak zachwycające w paleniu. Spodziewałam się znacznie większej miłości. Już prawie szukałam dużego słoika, ale teraz mocno się nad tym zastanawiam. Tak, czy inaczej to rzeczywiście kompozycja, która może się podobać, może rozkochać i uzależnić.
Naturalne, pełne dobroczynnych składników - po prostu wyjątkowe. Mydło do rąk, które więcej nie zniknie z Twojej łazienki. - YOPE o zapachu zielonej herbaty z miętą.
⸺⸺ SŁOWO OD PRODUCENTA ⸺⸺
Delikatne dla skóry, łagodzące podrażnienia mydło w płynie, pachnące jak herbata miętowa.
Co pielęgnuje dłonie? Naturalny ekstrakt z japońskiej zielonej herbaty zawiera cenne dla skóry witaminy m.in. C (zwalcza wolne rodniki, rozjaśnia) oraz K (wzmacnia naczynka), a także dużo polifenoli łagodzących stany zapalne. Połączyliśmy go z wyciągiem z mięty pieprzowej, by razem szybko likwidowały objawy podrażnienia skóry: zaczerwienienie, uczucie gorąca. W składzie jest także alantoina i witamina B5 oba składniki koją i pobudzają komórki skóry do regeneracji.
⸺⸺ CO WIĘCEJ? ⸺⸺
Kosmetyk zawiera nową formułę TGA. TGA co to takiego? Mieszanina w 100% naturalnych, najłagodniejszych środków myjących, które nie naruszają warstwy lipidowej naskórka. Dzięki temu mydła YOPE są bezpieczne dla skóry i przyjazne dla środowiska. Czego nie ma? Parabenów, PEG'ów, silikonów, barwników, SLES'ów i SLS'ów.
10/10/2013
Ideał jest jeden
YOPE
Jestem pewna, że marka YOPE nie jest obca. Mimo, że jeszcze nie dawno była dostępna głównie online, coraz częściej pojawia się w drogeriach i supermarketach. Nie tak dawno produkty dostępne były nawet w Lidlu. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Do tej pory miałam okazję stosować jedynie żele pod prysznic - rewelacyjne zresztą! Szybko jednak postanowiłam nadrobić zaległości i wypróbować również mydła. Teraz zastanawiam się już tylko czy kiedyś jeszcze opuszczą moją łazienkę? Bez wątpienia są bezkonkurencyjne. Ale po kolei... Mydło ma gęstą, żelową konsystencję, która doskonale się pieni mimo, że skład pozbawiono SLSów. Dzięki tej konsystencji mydło jest niesamowicie wydajne. Na początku zastanawiałam się, czy kiedyś wreszcie się skończy bo wydawało mi się jakby opakowanie nie miało dna. I to jest ta pierwsza ogromna różnica między zwykłym mydłem, a YOPE. A po rozmiarze opakowania wcale nie widać, aby mieściło aż 500ml.
Co więcej? Mydło YOPE pachnie. W tym wydaniu pachnie bardzo delikatnie i świeżo. Może niezbyt intensywnie, ale naturalnie. No i skład... Mydła Yope mają formułę TGA, czyli mieszankę łagodnych środków myjących, które nie naruszają warstwy lipidowej naskórka. Nie zawierają PEG-ów, parabenów, silikonów, barwników, SLS i SLES. Jak zapewnia producent zawierają 92% składników pochodzenia naturalnego. I to czuć. Te mydła nie wysuszają dłoni, są delikatne, nie podrażniają. Powiedziałabym nawet, że wręcz pielęgnują. Kolejna sprawa- opakowanie. Duża pojemność to nie wszystko, pompka to też standard, ale ten design to już rewelacja. Życzyłabym sobie aby każda marka tak dbała o najmniejsze detale. Mydło ma swoja cenę, może wyższą od standardowych mydeł w płynie, ale w 100% odpowiada ona najwyższej jakości.
Piękny, intensywny odcień, który tylko wydaje się taki ponury. W rzeczywistości okazuje się przepięknym kolorem, na cały rok!
Odcień
Diamond Life to kolor, który jak tylko zobaczyłam stwierdziłam, że nie będzie dla mnie. I pewnie nie tylko ja tak pomyślałam. Ciemny, bardzo ciemny, śliwkowy odcień. Taki jedynie na deszczową, ponurą jesień. Dla odważnych. Tak mi się wówczas wydawało.
Pierwszy swatch i zaskoczenie, szok. No takiego przeobrażenia się nie spodziewałam. Z ciemnej, niedostępnej śliwki taki piękny, żywy kolor! Coś na pograniczu maliny, wiśni i burgundu. Jest przepiękny! Odważny, intensywny ale niesamowicie kobiecy. Ożywi każdy makijaż! Jestem fanką tego koloru.
Trwałość/ Konsystencja
Szminka ma miękką, kremową konsystencję o pięknej pigmentacji. Wykończenie satynowo- matowe o średniej trwałości. Wytrzyma picie, drobne przekąski, ale nie tłusty obiad. Lubi się ścierać, ale robi to w sposób subtelny i niezauważalny. Po prostu blednie. Nie zasycha na ustach, nie wysusza ich i nie podkreśla suchych skórek. Nie wychodzi poza kontur ust, nie rozmazuje się.
Swatche
Opakowanie
Piękne różowe złoto, choć jest marnej jakości prezentuje się wyjątkowo. I to nie tylko na zdjęciach ;) Oczywiście palcuje się, rysuje, a w torebce potrafi otworzyć, ale uroku jej odmówić nie mogę.
3 miesiąc bywa decydujący, mówi się że po 3 miesiącu ciążowe dolegliwości charakterystyczne dla początków ciąży mijają, a jednocześnie znacznie zmniejsza się ryzyko poronienia.
3 miesiąc ciąży
3. miesiąc to koniec pierwszego trymestru ciąży. Dziecko przechodzi poważne zmiany, które sprawiają, że trudno mówić o nim jako o "zarodku". Na skórze dziecka powstaje meszek płodowy, kształtuje się narząd wzroku oraz powieki, aktywne stają się mięśnie twarzy. W tym okresie szpik kostny podejmuje funkcję krwiotwórczą, a pęcherzyk żółciowy zaczyna produkować żółć. Kończą się formować płuca i trzustka.
Pod koniec 3. miesiąca dziecko ma już zazwyczaj około 7,5 centymetrów długości. Waży ok. 14 gramów.
Zakończył się okres organogenezy, płód jest bardziej odporny na szkodliwe czynniki.
Malec porusza rękami i palcami dłoni i stóp. Uśmiecha się, marszczy czoło i ssie swój kciuk.
9 tydzień
To najgorszy dotąd tydzień ciąży. Wymiotuje niemal po wszystkim. Po szklance wody, po kanapce, po jogurcie i mleku. Nie ma żywności, której bym nie zwymiotowała. Oczywiście schudłam. Czuje się fatalnie. Ciągle senna i zmęczona. A do tego ciągły ból piersi. Szybko zasypiam ze zmęczenia i śpię po 10h. Myślałam, że uniknę tych nieprzyjemnych objawów ciąży, a tu niespodziewanie pojawiły się w 3 miesiącu kiedy w zasadzie powinny ustępować.
10 tydzień
Odbyliśmy właśnie kolejną wizytę u ginekologa. Tym razem już u nowego lekarza. Pani ginekolog przyjrzała się wynikom badań i dzidziusiowi na zdjęciach. Z dzidziusiem wszystko w porządku, niestety wyniki badań jednak nie najlepsze jak wcześniej mnie zapewniano. Bardzo wysoki poziom płytek krwi i utrzymujący się od początku ciąży stan zapalny. Do tego doszło przeziębienie, które wykańcza mnie od kilku dni. Jak się okazało nie mogę zażyć tabletki gripexu i pożegnać się z przeziębieniem, a przepisane leki dla kobiet w ciąży, które właściwie nie są lekami a suplementami nie wiele pomagają. Teraz już całkiem jestem bez sił. Męczy mnie katar i ból gardła. Pani doktor prosiła o odpoczynek, więc prawie tydzień spędziłam w domu. Przeziębienie spowodowało, że czuje się fatalnie, do tego pobolewa mnie brzuch.
Po tej wizycie, postanowiłam że pani profesor pozostanie moim lekarzem prowadzącym do końca ciąży mimo, że wiąże się to z dodatkowymi wydatkami. Jednak pani profesor jest podobno świetnym specjalistą i ordynatorem oddziału w szpitalu. Poświeciła mi mnóstwo czasu, wszystko wyjaśniała, a podczas badania była delikatna.
11 tydzień
Przyszedł czas na USG. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy znów zobaczymy naszego maluszka. Dostaliśmy 6 cudownych zdjęć, a maleństwo podczas badania machało rączkami i nóżkami. Lekarz poinformował nas, że lubi kiedy maluszki są takie aktywne. Powiedział, że z pewnością dzidziuś chciał się przywitać z rodzicami. Niesamowite i bardzo wzruszające. Na USG zobaczyliśmy dłonie, stópki, pępowinę, bijące serduszko, żołądek, a nawet kości nosowe. Jeszcze przez kilka dni nie mogłam się napatrzeć na zdjęcia.
Jeśli chodzi o samopoczucie - jest różnie. Nie mam siły i wszystko mnie męczy. Wyjście do sklepu sprawia mi problem. A zaraz po powrocie muszę się położyć.
12 tydzień
Przeziębienie odpuściło. Poczułam się trochę lepiej. Przestałam być tak ciągle senna, ale nadal szybko się męczę i nie każdy dzień jest tym dobrym. Pociesza mnie tylko widok zdjęć maluszka. Dużo kłótni, płaczu i huśtawek nastroju. Trudno mi się cieszyć, martwię się praktycznie wszystkim. Nadal sypiam w ciągu dnia, nie mam ochoty nic robić.
13 tydzień
Nie wiem na ile miesiąc ciąży można zaliczyć do udanych lub nie, ale cały 3 miesiąc to jeden niekończący się stres i nerwy. Przez to w domu mieliśmy sporo spięć.
Wybrałam się ponownie na badania. Tym razem krem, mocz, homocysteina, różyczka, toksoplazmoza, tsh. Nie był to dobry dzień. Na badania wybrałam się sama, długo czekałam w kolejce, a na koniec została ukuta tak, że pojawił się krwiak. Wróciłam do domu załamana i obolała. Nie mogłam ruszać ręką, a palce mi drętwiały. Nadal zdarza mi się wymiotować.
Romantyczna kąpiel, pełna płatków kwiatów - relaksująca i pachnąca. A wszystko za sprawą małej, niepozornej kuli - Wytwórnia Mydła.
Pięknie pachnąca, delikatnie musująca półkula do kąpieli. Wrzucona do ciepłej wody delikatnie musuje, uwalnia odżywcze składniki i cudowny zapach. Po wyjściu z wanny wystarczy delikatnie osuszyć skórę i będzie ona odżywiona, nawilżona.
Kocham gorące kąpiele i długie wylegiwanie się w wannie. Nawet jeśli nie zawsze służy to mojej skórze to nie znam lepszego sposobu na relaks. Jednym z moich ulubionych kąpielowych umilaczy są właśnie musujące kule. Póki co nie znam lepszych od tych z Lush'a, ale dzielnie poszukuję.
Tym razem w moje ręce trafiła różana kula, a raczej półkula musująca z Wytwórni Mydła. Półkula idealnie wystarcza na jedną kąpiel. Jest dość mocno zbita, trudno ją skruszyć, czy podzielić, więc pozostaje wrzucić całość do wanny. Po wrzuceniu do wanny musuje i pachnie, nie wytwarza piany. Znajdujący się w składzie olej ze słodkich migdałów nie zmiękcza znacząco wody, ale sprawia, że skóra po kąpieli nie jest wysuszona.
Kula obłędnie pachnie różami. Mocno kwiatowo, świeżo i wcale nie babcinie ;) Tutaj jednak jestem pewna, że to nie zapach dla każdego. Zapach jest bardzo intensywny i unosi się w powietrzu podczas kąpieli. Kula jest przepełniona drobnymi płatkami kwiatów. Sądziłam, że powinny być większe i pięknie unosić się na wodzie, ale jednak mają co najmniej jedną ogromną zaletę. Nie zapychają odpływu.
Niby zwyczajna ta kula, ale też kosztuje kilka złoty i uważam, ze jest dużo fajniejsza od choćby niedawno recenzowanych kuli z Delia.
Maseczka kolagenowa Purederm Raspberry Collagen Mask w kształcie płata tkaniny, nasączona ekstraktami z maliny, kolagenem i witaminą E. Nawilża, rozjaśnia i zapobiega starzeniu.
Nigdy nie lubiłam maseczek w płachcie. Co z tego, że są banalnie proste w aplikacji i nie wymagają mozolnego zmywania, skoro zazwyczaj są źle dopasowane do twarzy, wymagają leżenia, a efekty jakie gwarantują są zawsze tak samo przeciętne. Jednak jak się okazuje są też maski, które potrafią mnie do siebie przekonać, a bynajmniej czymś zaskoczyć... Tkanina tej maski jest wyjątkowo miękka i przyjemna, ale i wyjątkowo delikatna. Posiada otwory w odpowiednich miejscach i w zasadzie jest całkiem dobrze dopasowana do twarzy. Jest też obficie nasączona płynem. A przede wszystkim pachnie bardzo intensywnie - malinowo. Przyjemnie, ale i męcząco.
Po zdjęciu maski, pozostałości płynnego serum warto wklepać w skórę twarzy, szyi i dekoltu. Wówczas na skórze pozostaje lekko lepka warstwa, ale znika w przeciągu godziny. Efekty są zauważalne i krótkotrwałe ale zadowalające. Skóra jest miękka, rozjaśniona, delikatnie nawilżona. Podsumowując powiedziałabym po prostu, że efekty są adekwatne do ceny. To wszystko ;)
Przed Tobą prezentują się właśnie najpiękniejsze wiosenne wzory na tapetę! Gotowe do pobrania i upiększenia Twojego telefonu!
Tapety na telefon do pobrania
Tapety są w rozmiarze uniwersalnym, powinny pasować na pulpit każdego telefonu. Zachęcam do pobrania i udostępniania. Wystarczy kliknąć w poniższy link i zapisać obraz na swoim telefonie.
Najnowsza linia kosmetyków Marion inspirowana japońską tradycją i sekretem młodego wyglądu. Dostosowana do potrzeb Twojej skóry zgodnie z jej naturalnym dobowym rytmem.
Linia inspirowana japońską tradycją i sekretem młodego wyglądu. Otula aromatem kraju kwitnącej wiśni i malowniczych pól ryżowych. Dostosowana do potrzeb Twojej skóry zgodnie z jej naturalnym dobowym rytmem. Stworzona, aby zapewnić optymalny poziom nawilżenia i przeciwdziałać procesom starzenia. Przeznaczona dla kobiet po 25 roku życia.
Maseczka o konsystencji lekkiego kremowego masełka, błyskawicznie odżywia i ekstremalnie nawilża. Przynosi ulgę suchej i zmęczonej skórze twarzy. Jest bogata w japońską algę Wakame o silnym działaniu regenerującym i odmładzającym. Różowa glinka nadaje skórze blask i absorbuje zanieczyszczenia. Odżywczo-detoksykujący japoński kwiat wiśni i łagodzące masło shea chronią przed utratą wody. Mleczko ryżowe poprawia elastyczność skóry, wygładza ją i ujędrnia. Tworzy ochronny film, zwiększający odporność cery na zanieczyszczenia.
Odmładzająca maska na twarz na tkaninie
Maska w postaci tkaniny silnie nasączonej aktywnym serum, przeznaczona jest do cery suchej i pozbawionej sprężystości. Daje odczucie błyskawicznego wygładzenia i liftingu wiotkiej skóry twarzy. Formuła jest bogata w łagodzący ekstrakt z zielonej herbaty uważany przez Japonki za źródło młodości i świeżości. Kwas hialuronowy zapewnia odpowiednie zbilansowanie poziomu nawilżenia i zmniejsza widoczność drobnych zmarszczek. Odżywczo-detoksykujący japoński kwiat wiśni chroni przed utratą wody. Mleczko ryżowe poprawia elastyczność skóry, wygładza ją i ujędrnia.
➤ Maseczka na tkaninie jest obficie nasączona płynnym serum. Dobrze przylega do skóry, a otwory ma w odpowiednich miejscach ;) Ma intensywny kremowy zapach kwiatów wiśni. Nieco chemiczny, ale do zniesienia. Producent zaleca by maskę trzymać na twarzy 10 minut, a po tym czasie wklepać w skórę pozostałości serum. Trzymałam chwilę dłużej. Pozostałości serum wklepałam w skórę, ale kilkadziesiąt minut później zmuszona byłam zmyć, bo pozostawiło na mojej skórze uczucie lepkości. Nie mogłabym pójść spać mając na buzi coś takiego ;) Tak jak nie zasnęłabym w makijażu, tak nie zasnęłabym gdyby moja twarz pozostawała choć trochę lepka. Oceniając jednak maseczkę, pod kątem działania muszę z bólem stwierdzić, że nie zrobiła na mnie wrażenia. Moja cera po zdjęciu tkaniny była miękka, przyjemna w dotyku, wygładzona, ale z pewnością te 10, czy nawet 15 minut na buzi nie sprawiło, że skóra stała się bardziej jędrna i sprężysta.
Nie wiem z czego to wynika, ale ostatnio mam problem z maseczkami na tkaninie. O ile lubię je za to, że są tak szybkie w nakładaniu i ściąganiu tak za każdym razem widzę ten sam efekt. Po każdej maseczce w płachcie moja skóra jest jedynie gładsza i mniej lub bardziej nawilżona.
Lekki krem do twarzy
Aktywna formuła o kremowo- żelowej konsystencji, po wchłonięciu w skórę natychmiast ją wygładza i nawilża. Krem jest bogaty w kwas hialuronowy, który wiąże wodę w zapewniając długotrwałe nawilżenie. Ekstrakt z nasion soi wzmacnia i uelastycznia skórę. Japoński kwiat wiśni wspomaga regenerację skóry, a mleczko ryżowe neutralizuje szkodliwe działanie wolnych rodników.
➤ Kremu nie miałam jeszcze okazji przetestować, ale myślę, że jeszcze o nim u mnie przeczytacie ;) Jestem przekonana, że jego kremowo - żelowa konsystencja świetnie sprawdzi się w nadchodzącym wiosenno- letnim sezonie, kiedy wreszcie będzie można na jakiś czas zrezygnować z typowo zimowych tłustych kremów.
Tonik do twarzy - esencja nawilżająca
Lekki tonik wzbogacony został o właściwości wysoko skoncentrowanej odżywczej esencji. Delikatna mgiełka nawilża suchą i zmęczoną skórę, przywracając jej naturalną równowagę i blask. Nie klei się i szybko się wchłania. Formuła jest bogata w łagodzący ekstrakt z zielonej herbaty, uważany przez Japonki za źródło młodości i świeżości. Ekstrakt z granatu działa pobudzająco i reguluje wydzielanie sebum. Japoński kwiat wiśni chroni przed utratą wody a mleczko ryżowe poprawia elastyczność skóry.
➤ Kiedyś uważałam, że tonik to kompletnie zbędny element pielęgnacyjny, dziś sięgam po nie regularnie. Czy to w postaci hydrolatów, wody termalnej, czy typowych toników. Podoba mi się jego opakowanie, dzięki któremu tonik możemy aplikować bezpośrednio na skórę. Mam nadzieję że się sprawdzi.
Aksamitny żel oczyszczający
Delikatnie myjąca formuła doskonale usuwa pozostałości makijażu i zanieczyszczenia skóry. Pozostawia ją odświeżoną i miękką w dotyku. Aksamitny żel w połączeniu z wodą tworzy oczyszczająco- wygładzającą aktywną pianę. Zawiera pobudzający wyciąg z owoców guarany, który natychmiast usuwa oznaki zmęczenia. Odżywczo-detoksykujący japoński kwiat wiśni wspomaga regenerację skóry, chroniąc przed utratą wody. Mleczko ryżowe poprawia elastyczność skóry, wygładza ją i ujędrnia. Tworzy na jej powierzchni film ochronny, zwiększając odporność na zanieczyszczenia.
➤ Z żelami jest całkiem odwrotnie - kiedyś niezbędne, dziś chętniej zastępuje je płynami micelarnymi i olejami. Moja skóra nie do końca lubi produkty, które wymagają bezpośredniego mycia wodą. Jednak, nie mówię nie.
Chusteczki micelarne do demakijażu
Doskonale oczyszczają skórę z makijażu, pozostawiając ją odświeżoną, nawilżoną i gładką. Bazują na płynie micelarnym, który delikatnie i skutecznie usuwa brud. Odżywczo-detoksykujący japoński kwiat wiśni wspomaga regenerację skóry, chroniąc przed utratą wody. Mleczko ryżowe poprawia elastyczność skóry, wygładza ją i ujędrnia. Tworzy na jej powierzchni film ochronny, zwiększając odporność na zanieczyszczenia.
➤ Mają delikatny zapach i dobrze radzą sobie z demakijażem. Opakowanie 15-stu sztuk warto zawsze mieć pod ręką. Sięgam po nie w sytuacjach mocno kryzysowych, ale też do poprawek podczas wykonywania makijażu. Są fajne, bo nie pozostawiają tłustej ani lepkiej warstwy.
Jestem ciekawa jak wiele osób wciąż sięga i używa tylko tradycyjnych mydeł w kostce. Czy stosowane jest tylko do rąk, czy również ciała i twarzy?
Mydło Vis Plantis, wzbogacone substancją aktywną i olejem z oliwek, delikatnie i skutecznie oczyszcza skórę. Jego działanie pomaga w prawidłowej pielęgnacji skóry, także tej z problemami.
Kwas salicylowy ma właściwości ściągające, antyseptyczne i złuszczające. Stosowany w kosmetykach oczyszcza skórę, ściąga pory, zwalcza zaskórniki oraz zmniejsza przebarwienia. Pomaga walczyć z trądzikiem.
Choć uwielbiam... to niestety po mydełka w kostce nie sięgam zbyt chętnie. Powód jest prozaiczny. Denerwuje mnie ich przechowywanie na umywalce. Nie wiem, czy tylko ja, ale nie lubię kiedy tak leżą i nawet nie tyle co się kurzą co zbierają wszystko z otoczenia. Nie jest to według mnie najbardziej higieniczne, nie wyobrażam sobie mycia nimi twarzy. A to mydełko przeznaczone jest zarówno do ciała, rąk jak i twarzy. I to skóry problematycznej, bo kwas salicylowy ma właściwości ściągające, antyseptyczne i złuszczające.
Nie wiem jakie skutki może mieć takie działanie, bo moja skóra do problematycznych nie należy. Jednak nie wróżyłabym nic dobrego ;)
Mydła używałam głównie do mycia ciała i mycia rąk. I nie będzie chyba zdziwienia, gdy powiem, że to mydło jak każde inne. Szybko się namydla, pieni i oczyszcza skórę. Pachnie jak typowe mydło. Nie będzie tutaj żadnych zachwytów.
Plusem jest dla mnie kształt i wielkość mydełka, bo jest po prostu poręczne, a mycie się nim nie stanowi większego problemu. Co zdarza się często w przypadku dużych, ciężkich, kwadratowych mydeł.
Nie kupiłabym go ponownie, głównie z uwagi na przeznaczenie, ale nie poleciłabym też do pielęgnacji cery problematycznej.
Podobno istnieją ludzie nielubiący czekolady. Ja czekoladę lubię, ale do tej pory wydawało mi się, że nie lubię jej zapachu w kosmetykach. Tak bardzo się myliłam... ;)
Rozkoszuj się ciemną belgijską czekoladą bez wyrzutów sumienia! Połączenie kremowego masła kakaowego i zmielonych ziaren kakaowca z ultra-nawilżającym masłem shea pozostawia skórę jedwabiście miękką i głęboko oczyszczoną. Szkoda, że ta przepyszna maska do twarzy nie jest do zjedzenia!
Skład: Aqua (Purifed water), Kaolin (Natural clay), Glycerin (Plant origin), Theobroma cacao (Cocoa) seed butter*, Glyceryl stearate SE (Plant origin), Bentonite (Natural clay), Argilla (Natural clay), Montmorilonite (Natural Clay), Butyrospermum parkii (Shea) butter, Ceteareth-20 (Plant origin), Aroma (Flavor), Theobroma cacao (Cocoa) fruit powder*, Glucose (Sugar), Maris sal (Dead Sea salt), Citric Acid (Plant origin), Mica (Mineral origin), Sucrose (Sugar)*, Potassium iodide, Sodium chloride (Mineral origin), Potassium thiocyanate, Lactoperoxidase (Milk origin), Glucose oxidase (Sugar origin), Vanilla planifolia fruit extract, Lecithin*, CI 77492 (Iron oxides), CI 77499 (Iron oxides), CI 77491 (Iron oxides), *All ingredients of rich Belgian chocolate.
10/10/2013 Boska czekolada 7th Heaven
Lubię maseczki, które działają ale też takie które relaksują. Niewątpliwie ta maseczka relaksuje... Bo czy coś bardziej poprawia nastrój niż czekolada?!
Chocolate Mud Masque to bardzo bogata maseczka zawierająca w swoim składzie m.in. glinkę, masło kakaowe, masło shea, kakao, sól z morza martwego, ekstrakt z wanilii i lecytynę. Ma gęstą, kremową konsystencję, za sprawą której świetnie się rozprowadza. Na twarzy lekko zastyga, ale nie ściąga przy tym skóry.
A pachnie tak, że chciałoby się ją zjeść. Czekoladą ale taką pyszną, gorącą! Rozpływam się już na samą myśl.
Po zmyciu skóra jest widocznie oczyszczona i odświeżona. Wygląda zdrowiej, jaśniej. Jedyne co to wymaga nawilżenia, ale ja mam suchą, wrażliwą skórę. W tym przypadku jest to uzasadnione. Natomiast nie zaobserwowałam żadnego zaczerwienienia, czy też podrażnienia.
Podoba mi się jej opakowanie. Jest takie kolorowe, jakieś takie apetyczne i kuszące. No powiedzcie sami. Na plus również pojemność maseczki - solidna porcja, która pozwoli na nałożenie grubej warstwy na twarz, szyję a nawet dekolt.
To jedna z lepszych naturalnych edycji InspiredBy - Naturalnie piękna, a przynajmniej według mnie! Intrygujące produkty, ciekawe odkrycia, genialne marki!
Kueshi- truskawkowy peeling do ciała
Peeling do ciała Kueshi - genialny sam w sobie. Zarówno zapach jak i jego konsystencja. Sprawdza się rewelacyjnie, a ja kocham peelingi, więc jego obecność w pudełku ucieszyła mnie podwójnie.
Trio- krem do rąk
Kremów do rąk nigdy dość, tym razem w pudełku znalazłam krem marki Trio z ekstraktem z dzikiej róży. Myślę, że mimo mało atrakcyjnego opakowania zawartość tego kosmetyku zrekompensuje wszystko.
L'orient- Woda różana
Wodę różaną w pielęgnacji twarzy stosuję regularnie i nieprzerwanie od wielu lat. Ma doskonałe właściwości pielęgnujące. Świetnie działa na skórę suchą, wrażliwą i naczyniową. Dba o jej dobrą kondycję i świetny wygląd przywracając komfort i równowagę. Uwielbiam ją za to jak cudownie koi moja skórę.
Miyo - bronzer
Miyo to zaś kosmetyk dla fanek kolorówki- bronzer w pięknym i wydaje mi się uniwersalnym odcieniu, który doskonale wpasuje się w niejeden typ urody. Delikatny, a świetnie napigmentowany, prezentuje się na twarzy rewelacyjnie.
Aube- dwufazowy płyn do demakijażu
Aube to dwufazowy płyn do demakijażu. Choć jeszcze nie miałam okazji go stosować jestem już bardzo ciekawa jak się sprawdzi w codziennej pielęgnacji. Bardzo podoba mi się również jego szata graficzna. Ojjjj kusi!
Kamiwaza- stymulator wzrostu włosów
Ten kosmetyk zaciekawił mnie chyba najbardziej z całego pudełka. Stosuję od niedawna, więc nie jestem w stanie określić jeszcze działania ale muszę przyznać, że już jestem bardzo ciekawa efektów. Po pierwsze nie znam marki, a po drugie obietnica wzrostu włosów wyjątkowo mnie intryguje.
Sesamis- maseczka do twarzy
Która z nas kobiet nie kocha maseczek i chwili relaksu, na które dzięki nim możemy sobie pozwolić. W tej kwestii stawiam na regularność i duże pojemności. Jednorazowe maski nie do końca mnie przekonują no chyba, że są tak świetne jak ta! ;)
Bomb Cosmetics - kula do kąpieli
Kule Bomb Cosmetics znam dość dobrze. O ile potrafią przepięknie pachnieć, tak niestety jeśli chodzi o walory relaksacyjne jest już nieco gorzej. Kule te oprócz tego ze pachną i wyglądają smakowicie, nie barwią wody, nie wytwarzają piany i mało skutecznie zmiękczają wodę.